Uwaga! Reaktywacja! Postanawiam uroczyście, że za kilka(naście) dni odnowię moje kontakty z Tymiankiem i Wanilią. Nie było mnie tu dramatycznie długo, niestety doba nie chciała się wyciągnąć nawet o 2 godziny. Ale nie jest to powód, żeby się usprawiedliwać.
Zacznę od tematu bardzo gorącego, a mianowicie co włożyć do lunchboxa. Sobie i dziecku. Bądźcie czujni, a gdybym nic nie napisała do 1 października proszę mnie pogonić. Do napisania!
Tymianek i wanilia
czwartek, 11 września 2014
czwartek, 1 listopada 2012
Tarta dyniowa czyli pumpkin pie
Ciasto tradycyjnie pieczone w Stanach na Halloween i Święto Dziękczynienia. Przepisów podobno tyle ile gospodyń. Dynia kojarzy nam się głównie z potrawami wytrawnymi, warto spróbować jak smakuje na słodko.
Trzeba tylko pamiętać, że dynia sama w sobie jest dość mdła w smaku. Trzeba dobrze doprawić nadzienie. Ja dodałam po prostu przyprawę do piernika. Jest w niej cynamon, goździki, imbir, gałka muszkatołowa i jeszcze parę innych korzennych przypraw. Nadzienie wyszło pachnące i właśnie korzenne. Oprócz tego dodałam startą skórkę z pomarańczy. Można też upieczoną tartę posmarować po wierzchu konfiturą pomarańczową lub morelową i posypać płatkami migdałów.
Obowiązkowo podajemy z bitą śmietaną lub lodami waniliowymi.
Tarta dyniowa
kruche ciasto - użyłam gotowego kruchego spodu, który kupiłam w Leclercu. Jest cienki i nie słodki. Pasuje idealnie. Można też samemu zrobić kruche ciasto (300 g mąki, 200 g masła, szczypta soli, zimna woda)
1 dynia odmiany hokkaido ok.1 kg
2/3 szklanki cukru trzcinowego
1 szklanka skondensowanego mleka niesłodzonego
3 jajka
pół paczki przyprawy do pierników
skórka starta z jednej pomarańczy
ew. konfitura pomarańczowa lub morelowa i płatki migdałowe
Dynię kroimy w kostkę (ze skórką), wkładamy do szklanego naczynia żaroodpornego. Posypujemy połową cukru i wstawiamy do nagrzanego piekarnika (180 stopni) na około godzinę. Dynia musi się upiec i być mięciutka. Po wyjęciu z pieca studzimy przez 15-20 minut i miksujemy przy pomocy blendera na gładkie purée.
Ciastem wykładamy formę do tarty, nakłuwamy widelcem, wykładamy papierem do pieczenia, który obciążamy fasolą lub specjalnymi kamyczkami. Podpiekamy 15 minut w piekarniku.
Zdejmujemy papier z kamyczkami.
Do masy dyniowej dodajemy całe jajka, mleko, resztę cukru, przyprawę do pierników i skórkę z pomarańczy, Mieszamy przy pomocy drewnianej łyżki na gładką masę. Uwaga masa ma być raczej płynna. Wylewamy masę ma podpieczony kruchy spód i wstawiamy na 30-40 minut do piekarnika, tym razem nagrzanego do 150 stopni. Pieczemy aż masa przestanie być płynna.
Wyjmujemy z piekarnika i studzimy. Wstawiamy do lodówki na przynajmniej 2 godziny.
Podajemy z bitą śmietaną. Pycha!
Trzeba tylko pamiętać, że dynia sama w sobie jest dość mdła w smaku. Trzeba dobrze doprawić nadzienie. Ja dodałam po prostu przyprawę do piernika. Jest w niej cynamon, goździki, imbir, gałka muszkatołowa i jeszcze parę innych korzennych przypraw. Nadzienie wyszło pachnące i właśnie korzenne. Oprócz tego dodałam startą skórkę z pomarańczy. Można też upieczoną tartę posmarować po wierzchu konfiturą pomarańczową lub morelową i posypać płatkami migdałów.
Obowiązkowo podajemy z bitą śmietaną lub lodami waniliowymi.
Tarta dyniowa
kruche ciasto - użyłam gotowego kruchego spodu, który kupiłam w Leclercu. Jest cienki i nie słodki. Pasuje idealnie. Można też samemu zrobić kruche ciasto (300 g mąki, 200 g masła, szczypta soli, zimna woda)
1 dynia odmiany hokkaido ok.1 kg
2/3 szklanki cukru trzcinowego
1 szklanka skondensowanego mleka niesłodzonego
3 jajka
pół paczki przyprawy do pierników
skórka starta z jednej pomarańczy
ew. konfitura pomarańczowa lub morelowa i płatki migdałowe
Dynię kroimy w kostkę (ze skórką), wkładamy do szklanego naczynia żaroodpornego. Posypujemy połową cukru i wstawiamy do nagrzanego piekarnika (180 stopni) na około godzinę. Dynia musi się upiec i być mięciutka. Po wyjęciu z pieca studzimy przez 15-20 minut i miksujemy przy pomocy blendera na gładkie purée.
Ciastem wykładamy formę do tarty, nakłuwamy widelcem, wykładamy papierem do pieczenia, który obciążamy fasolą lub specjalnymi kamyczkami. Podpiekamy 15 minut w piekarniku.
Zdejmujemy papier z kamyczkami.
Do masy dyniowej dodajemy całe jajka, mleko, resztę cukru, przyprawę do pierników i skórkę z pomarańczy, Mieszamy przy pomocy drewnianej łyżki na gładką masę. Uwaga masa ma być raczej płynna. Wylewamy masę ma podpieczony kruchy spód i wstawiamy na 30-40 minut do piekarnika, tym razem nagrzanego do 150 stopni. Pieczemy aż masa przestanie być płynna.
Wyjmujemy z piekarnika i studzimy. Wstawiamy do lodówki na przynajmniej 2 godziny.
Podajemy z bitą śmietaną. Pycha!
sobota, 27 października 2012
Szarlotka dla Dorotki
Moja koleżanka z pracy prosiła o przepis na "prawdziwą" szarlotkę. Dla mnie to właśnie taka szarlotka. Pomiędzy dwiema warstwami kruchego ciasta dużo pysznej masy jabłkowej z rodzynkami. Wszystko posypane cukrem pudrem i oczywiście obowiązkowo pachnące wanilią!
Można na zimno, na ciepło, na urodziny, na imieniny, ale o tej porze roku obowiązkowo. Bez takiej szarlotki jesień jest nieważna. Świetna prosto z pieca i dwa dni później też. Upieczcie szarlotkę!
Szarlotka dla Dorotki
450 g mąki
300 g masła
4 żółtka
150 g cukru pudru
paczka cukru z prawdziwą wanilią
szczypta soli
2 kg antonówek
400 g cukru (można pół na pół z trzcinowym)
rodzynki, skórka pomarańczowa
bułka tarta kub drobno pokruszone biszkopty
dwa arkusze papieru do pieczenia
Z mąki, masła, cukru pudru, cukru z wanilią, jajek i soli zagniatamy kruche ciasto. Jeśli mamy malakser lub inny fantastyczny mikser to wrzucamy wszystko do misy i on sam zamiast nas to ciasto wyrabia. Ciasto zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na 1 godzinę.
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni.
Bierzemy spory garnek, na dno wlewamy wodę, tyle tylko żeby pokryła dno. Jabłka obieramy i kroimy na drobne kawałki. Wrzucamy do garnka z wodą i gotujemy na niewielkim ogniu, mieszając, aż jabłka się rozgotują. Wsypujemy cukier, dodajemy rodzynki i jeśli lubimy to skórkę pomarańczową. Gotujemy jeszcze parę minut. Zostawiamy do przestygnięcia.
Wyjmujemy ciasto z lodówki. Dzielimy je na dwie części. Jedną rozwałkowujemy na arkuszu papieru do pieczenia na wymiar naszej blaszki do pieczenia. Podane proporcje są na klasyczną blachę o wymiarach 24x32 cm. Przekładamy rozwałkowane ciasto na blachę razem z papierem. Nakłuwamy widelcem i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 15 minut. Ciasto powinno się lekko podpiec, ale nie zrumienić.
W tym czasie drugą połówkę ciasta rozwałkowujemy na drugim arkuszu papieru na te same wymiary co poprzednią.
Ciasto wyjmujemy z pieca. Posypujemy tartą bułką lub biszkoptami. Rozkładamy równo masę jabłkową. I teraz moment najtrudniejszy. Przekładamy na wierzch szarlotki drugi kawałek rozwałkowanego ciasta. Robimy to w ten sposób, że przewracamy go do góry nogami i delikatnie zdejmujemy papier do pieczenia. Papier już nam się nie przyda.
Szarlotkę wstawiamy do piekarnika. Temperaturę obniżamy do 180 stopni i włączamy grzanie z góry. Po 15 minutach wyłączamy grzanie z dołu i bardzo pilnujemy szarlotki, żeby zbytnio się nie przyrumieniła. Jak jest piękna i złota wyjmujemy ją z pieca. Chwilę zostawiamy do przestygnięcia i posypujemy cukrem pudrem. Kroimy w kwadraty i podajemy.
Można na zimno, na ciepło, na urodziny, na imieniny, ale o tej porze roku obowiązkowo. Bez takiej szarlotki jesień jest nieważna. Świetna prosto z pieca i dwa dni później też. Upieczcie szarlotkę!
Szarlotka dla Dorotki
450 g mąki
300 g masła
4 żółtka
150 g cukru pudru
paczka cukru z prawdziwą wanilią
szczypta soli
2 kg antonówek
400 g cukru (można pół na pół z trzcinowym)
rodzynki, skórka pomarańczowa
bułka tarta kub drobno pokruszone biszkopty
dwa arkusze papieru do pieczenia
Z mąki, masła, cukru pudru, cukru z wanilią, jajek i soli zagniatamy kruche ciasto. Jeśli mamy malakser lub inny fantastyczny mikser to wrzucamy wszystko do misy i on sam zamiast nas to ciasto wyrabia. Ciasto zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na 1 godzinę.
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni.
Bierzemy spory garnek, na dno wlewamy wodę, tyle tylko żeby pokryła dno. Jabłka obieramy i kroimy na drobne kawałki. Wrzucamy do garnka z wodą i gotujemy na niewielkim ogniu, mieszając, aż jabłka się rozgotują. Wsypujemy cukier, dodajemy rodzynki i jeśli lubimy to skórkę pomarańczową. Gotujemy jeszcze parę minut. Zostawiamy do przestygnięcia.
Wyjmujemy ciasto z lodówki. Dzielimy je na dwie części. Jedną rozwałkowujemy na arkuszu papieru do pieczenia na wymiar naszej blaszki do pieczenia. Podane proporcje są na klasyczną blachę o wymiarach 24x32 cm. Przekładamy rozwałkowane ciasto na blachę razem z papierem. Nakłuwamy widelcem i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 15 minut. Ciasto powinno się lekko podpiec, ale nie zrumienić.
W tym czasie drugą połówkę ciasta rozwałkowujemy na drugim arkuszu papieru na te same wymiary co poprzednią.
Ciasto wyjmujemy z pieca. Posypujemy tartą bułką lub biszkoptami. Rozkładamy równo masę jabłkową. I teraz moment najtrudniejszy. Przekładamy na wierzch szarlotki drugi kawałek rozwałkowanego ciasta. Robimy to w ten sposób, że przewracamy go do góry nogami i delikatnie zdejmujemy papier do pieczenia. Papier już nam się nie przyda.
Szarlotkę wstawiamy do piekarnika. Temperaturę obniżamy do 180 stopni i włączamy grzanie z góry. Po 15 minutach wyłączamy grzanie z dołu i bardzo pilnujemy szarlotki, żeby zbytnio się nie przyrumieniła. Jak jest piękna i złota wyjmujemy ją z pieca. Chwilę zostawiamy do przestygnięcia i posypujemy cukrem pudrem. Kroimy w kwadraty i podajemy.
zupa z dyni
Jesień za oknem i nic tego nie zmieni. Nadszedł czas na pyszne, gorące zupy. Na pierwszy ogień jedna z moich ulubionych jesiennych zup - zupa z dyni. Używam do gotowania takiej zupy dyni odmiany hokkaido. Jest nieduża, ma mocno pomarańczową skórkę i przede wszystkim nie trzeba jej obierać. Dzięki temu zupa ma cudowny pomarańczowy kolor. Dynie hokkaido są teraz bez problemu dostępne w sklepach i na targu. Oprócz zupy można je też upiec. Kroi się taką dyńkę na ósemki, albo szestnastki, posypuje solą, pieprzem, suszonym chili i kolendrą. Na koniec polewamy dobrą oliwą i do pieca. Pieczemy od 20 do 40 minut zależy od grubości kawałków. Można jeść samą, z sałatą lub podać jako dodatek do mięsa.
Ostatnio znalazłam i wypróbowałam przepis na dynię pieczoną w całości. Jest boski! Mam już dynię w spiżarni i jak tylko ją upiekę i sfotografuję zaraz podam przepis.
Na razie dwie wersje zupy dyniowej. Obie pyszne i rozgrzewające.
Zupa z dyni po francusku
ok. 1 kg pokrojonej w kostkę dyni hokkaido
1 posiekana cebula
2 posiekane szalotki
2 pokrojone w grubą kostkę ziemniaki
2 łyżki masła
pół łyżeczki mielonego kminku (np. Kotanyi)
odrobina gałki muszkotołowej
rosół drobiowy (może być z kostki)
sól, świeżo zmielony pieprz
posiekany szczypiorek
podprażone na suche patelni pestki z dyni
Masło topimy w garnku. Wrzucamy posiekaną cebulę i szalotkę. Smażymy parę minut, aż zmiękną, ale się nie zrumienią. Dodajemy pokrojoną dynię i ziemniaki. Wlewamy rosół, dodajemy przyprawy, sól i pieprz. Gotujemy pod przykryciem ok. 30 minut. Odstawiamy na pół godziny, żeby zupa przestygła i miksujemy na gładki krem. Podajemy gorącą posypaną szczypiorkiem i pestkami dyni.
Zupa z dyni po włosku
Przepis pochodzi z książki "The River Café cook book", Rose Gray i Ruth Rogers. To nowość w mojej kulinarnej bibliotece. Pełno fantastycznych przepisów. Na razie wypróbowałam zupę dyniową w nowej odsłonie. Fantastyczna.
ok. 1 kg pokrojonej w kostkę dyni hokkaido
2 ziemniaki pokrojone w grubą kostkę
2 czerwone cebule posiekane
2 ząbki czosnku posiekane
pół pęczka świeżego majeranku posiekanego (można też dać świeże oregano - majeranek to odmiana oregano, i trochę majeranku suszonego)
suszone, grubo mielone chili
3 łyżki oliwy
50 g masła
rosół drobiowy (może być z kostki)
sól i świeżo zmielony pieprz
świeżo starty parmezan
ciabatta, oliwa i czosnek do zrobienia grzanek
Masło i oliwę wrzucamy do garnka, podgrzewamy. dodajemy posiekaną cebulę i smażymy nie rumieniąc. Dodajemy czosnek, majeranek, pokrojoną dynię i ziemniaki i podsmażamy wszystko kilka minut. Posypujemy chili (jeśli zupę będą jadły dzieci chili podajemy w młynku na stół, dla dorosłych), solimy, pieprzymy. Wlewamy rosół tak żeby pokrył warzywa. Gotujemy 25 minut. Zostawiamy na trochę do przestygnięcia i miksujemy na gładko.
Z ciabatty robimy grzanki, pocieramy czosnkiem. Kładziemy w talerzach, polewamy oliwą. Nalewamy zupę i posypujemy parmezanem. Zjadamy. Jest nam ciepło i cudownie. Smacznego!
Ostatnio znalazłam i wypróbowałam przepis na dynię pieczoną w całości. Jest boski! Mam już dynię w spiżarni i jak tylko ją upiekę i sfotografuję zaraz podam przepis.
Na razie dwie wersje zupy dyniowej. Obie pyszne i rozgrzewające.
Zupa z dyni po francusku
ok. 1 kg pokrojonej w kostkę dyni hokkaido
1 posiekana cebula
2 posiekane szalotki
2 pokrojone w grubą kostkę ziemniaki
2 łyżki masła
pół łyżeczki mielonego kminku (np. Kotanyi)
odrobina gałki muszkotołowej
rosół drobiowy (może być z kostki)
sól, świeżo zmielony pieprz
posiekany szczypiorek
podprażone na suche patelni pestki z dyni
Masło topimy w garnku. Wrzucamy posiekaną cebulę i szalotkę. Smażymy parę minut, aż zmiękną, ale się nie zrumienią. Dodajemy pokrojoną dynię i ziemniaki. Wlewamy rosół, dodajemy przyprawy, sól i pieprz. Gotujemy pod przykryciem ok. 30 minut. Odstawiamy na pół godziny, żeby zupa przestygła i miksujemy na gładki krem. Podajemy gorącą posypaną szczypiorkiem i pestkami dyni.
Zupa z dyni po włosku
Przepis pochodzi z książki "The River Café cook book", Rose Gray i Ruth Rogers. To nowość w mojej kulinarnej bibliotece. Pełno fantastycznych przepisów. Na razie wypróbowałam zupę dyniową w nowej odsłonie. Fantastyczna.
ok. 1 kg pokrojonej w kostkę dyni hokkaido
2 ziemniaki pokrojone w grubą kostkę
2 czerwone cebule posiekane
2 ząbki czosnku posiekane
pół pęczka świeżego majeranku posiekanego (można też dać świeże oregano - majeranek to odmiana oregano, i trochę majeranku suszonego)
suszone, grubo mielone chili
3 łyżki oliwy
50 g masła
rosół drobiowy (może być z kostki)
sól i świeżo zmielony pieprz
świeżo starty parmezan
ciabatta, oliwa i czosnek do zrobienia grzanek
Masło i oliwę wrzucamy do garnka, podgrzewamy. dodajemy posiekaną cebulę i smażymy nie rumieniąc. Dodajemy czosnek, majeranek, pokrojoną dynię i ziemniaki i podsmażamy wszystko kilka minut. Posypujemy chili (jeśli zupę będą jadły dzieci chili podajemy w młynku na stół, dla dorosłych), solimy, pieprzymy. Wlewamy rosół tak żeby pokrył warzywa. Gotujemy 25 minut. Zostawiamy na trochę do przestygnięcia i miksujemy na gładko.
Z ciabatty robimy grzanki, pocieramy czosnkiem. Kładziemy w talerzach, polewamy oliwą. Nalewamy zupę i posypujemy parmezanem. Zjadamy. Jest nam ciepło i cudownie. Smacznego!
wtorek, 24 lipca 2012
Risotto z kwiatami cukinii
Trochę mnie tu nie było, bo zaczęły się
wakacje i miło jest spędzać je w pewnym oddaleniu od komputera. Jednak już
trochę odpoczęłam i siedząc na morzem Bałtyckim przeglądam archiwum z
fotografiami i postanowiłam uzupełnić przepisy o bardzo letnie, bo nad Bałtyk
też wreszcie zawitało lato.
Na początek przepyszne risotto z kwiatami
cukinii. Kwiat cukinii to dla mnie symbol początku lata.
Są delikatne,
zakończone maleńką cukinią (żeńskie, męskie nie) i tylko trudno je zdobyć. Ja
mam swoje zaufane źródło, ale wiem, że warto czasami zagadnąć znajomego
sprzedawcę na targu i zamówić u niego kwiaty. Oczywiście najlepiej wyhodować je
samemu, na własnym kawałku ziemi.
Kwiaty najprościej podać smażąc je w cieście
naleśnikowym, do którego dodaliśmy białe wino albo piwo (1 jajko, mąka, białe
wino i sól). Kwiaty zanurzamy w cieście,
strząsamy nadmiar i smażymy w głębokim tłuszczu na rumiano z obu stron. Osączmy
na papierowym ręczniku i spryskujemy odrobiną zimnej wody z solą morską. Podajemy
od razu. To znakomita przystawka.
Przepis na risotto znalazłam natomiast w
książce, która niedawno się ukazała,
„Dwaj łakomi Włosi”, Antonio Carluccio i Gennaro Contaldo. Polecam
wszystkim miłośnikom kuchni włoskiej.
A risotto wyszło boskie, zjedliśmy całe od
razu. Można je zrobić tylko z samych
cukinii, też będzie dobre.
Warto się potrudzić i ugotować najpierw
prawdziwy, domowy bulion drobiowy. Wystarczy kawałek kurczaka, włoszczyzna,
pieprz ziarnisty, liść laurowy, sól. Z reszty bulionu robimy zupę, albo
zamrażamy na następne risotto.
Risotto z kwiatami cukinii
Potrzeba:
2 l bulionu drobiowego
2 ząbki czosnku
2 łodygi selera naciowego
1 marchewkę
1 cebulę
50 g masła
5 łyżek oliwy
240 g ryżu carnaroli lub arborio (carnaroli
jest zankomity, do dostania w naszych sklepach)
2 małe cukinie
50 g parmezanu
5 kwiatów cukinii
Seler, marchewkę i cebulę kroimy w drobną
kostkę. Bulion podgrzewamy prawie do wrzenia i trzymamy na małym ogniu, tak
żeby cały czas był gorący. Rozgrzewamy na dużej patelni oliwę. Wrzucamy
pokrojoną cebulę i kiedy się zeszkli dodajemy marchewkę z selerem. Podduszamy
na niezbyt dużym ogniu parę minut.
Dodajemy posiekany czosnek. Wrzucamy ryż i mieszając smażymy minutę. Dolewamy
dwie chochle bulionu i mieszając co chwilę gotujemy ryż. Jak wchłonie płyn
dolewamy następne dwie chochle i postępujemy tak aż ryż będzie miękki. W
połowie gotowania dodajemy do ryżu pokrojoną w kostkę cukinię. Może się
zdarzyć, że nie zużyjemy całego bulionu, to zależy od ryżu. Risotto powinno być
po ugotowaniu płynne. Dodajemy masło i mieszając czekamy, aż się rozpuści.
Doprawiamy do smaku solą i świeżo zmielonym pieprzem. Posypujemy posiekanymi
kwiatami i startym parmezanem. Natychmiast podajemy.
Oczywiście można też użyć bulionu z kostki,
ale to jednak nie to samo.
Kiedy nie używamy kwiatów warto dać o jedną
cukinię więcej.
Cukinie powinny być małe, najwyżej wielkości
ogórka, takie są najlepsze.
niedziela, 10 czerwca 2012
Szparagi zielone, szparagi białe
Jeszcze są. Skończył się co prawda maj, ale jeszcze 10 dni, dwa tygodnie, będziemy się mogli nimi cieszyć. Nie będę ukrywać, że po prostu uwielbiam szparagi.
Od początku maja praktycznie codziennie zjadam albo zielone, albo białe. Są podobno bardzo zdrowe, mają dużo witaminy C i kwasu foliowego, a oprócz tego mało kalorii. I białe i zielone to ta sama roślina tylko różny sposób uprawy. Białe rosną w kopcach czyli pod ziemią, zielone wyrastają ponad ziemię. Zielone są bardziej intensywne w smaku, białe są zdecydowanie delikatniejsze. Zielonych nie musimy obierać, białe tak. W obu przypadkach najpierw trzeba obłamać zdrewniałe końce. Ja robię to w ten sposób, że łapię szparag za dwa końce i delikatnie przełamuję. Powinien pęknąć dokładnie w miejscu gdzie kończy się zdrewniała łodyga. I zielone już można gotować. Białe trzeba obrać. Najlepiej obieraczką do warzyw, tak do 1-2 cm poniżej główki.
W obu przypadkach wrzucamy szparagi do gotującej się, osolonej i odrobinę pocukrzonej wody. Gotujemy od zagotowania zielone 4 minuty, białe 7 minut. Wtedy są jędrne i nie rozgotowane.
Ważne jest miejsce zakupu i świeżość szparagów. Najlepsze są ledwo co zebrane. Czyli prosto od producenta. Kiedy kupujemy w sklepie zwracajmy uwagę na wygląd końców. Jeśli są popękane i bardzo suche to takie szparagi na pewno zostały zebrane dawno temu. Przechowujemy je w lodówce zawinięte w wilgotną ściereczkę.
A to moje ulubione przepisy:
Szparagi z szynką
pęczek białych szparagów
gotowana szynka w plastrach
majonez
szczypiorek
sól
Szparagi obieramy i gotujemy wg tego co powyżej. Studzimy. Plaster szynki smarujemy majonezem i zawijamy w każdy dwa szparagi. Pakuneczek zawiązujemy szczypiorkiem. I już. To klasyka, ale jaka pyszna! Szynka musi być najlepsza jaką możemy kupić.
Szparagom obłamujemy zdrewniałe końce. Wrzucamy do gotującej się, osolonej wody i gotujemy od zagotowania 4 minuty. Odcedzamy. I układamy na półmisku.
Śmietanę zagotowujemy z posiekanymi liśćmi bazylii. Gotujemy około 10 minut. Odstawiamy do ostygnięcia. Do sosu nie dodajemy ani szczypty soli!
Przed podaniem podsmażamy na oliwie posiekany drobno boczek, posiekaną w kostkę cebulę i drobno posiekany czosnek.
Na suchą gorącą patelnię wsypujemy orzeszki pinii i rumienimy je. Uwaga, lubią się przypalać!
Szparagi posypujemy podsmażonym boczkiem. polewamy sosem i po wierzchu posypujemy orzeszkami, świeżo mielonym pieprzem i od razu podajemy.
Ten przepis to absolutny hit wśród moich pomysłów na szparagi. Robię go w sezonie kilka razy i za każdym razem sukces murowany.
Białe szparagi z salsa verde
2 pęczki białych szparagów
pęczek natki pietruszki
pół pęczka świeżej bazylii
1 jajko ugotowane na twardo
1 ogórek kiszony (nie korniszona i nie konserwowy!)
3 fileciki anchois
2 ząbki czosnku
oliwa z pierwszego tłoczenia
sól i świeżo mielony pieprz
Szparagi obieramy i gotujemy w osolonym wrzątku. Studzimy.
Wszystkie składniki salsa verde wkładamy do malaksera i miksujemy na gładki sos. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Sos dobrze jest zrobić wcześniej i trzymać w lodówce, żeby się "przegryzł".
Szparagi polewamy sosem i podajemy. Są boskie! A salsa verde nadaje się do wielu innych rzeczy, takich jak gotowane mięso, ryby lub warzywa.
Pappardelle z Pawii czyli cudowny makaron z zielonymi szparagami
500 g pappardelle
pęczek ugotowanych zielonych szparagów
200 g wędzonego łososia
1 cebula
6 pomidorków daktylowych lub 1 normalny pomidor
1 ząbek czosnku
świeża papryczka chili lub kawałek zwykłej czerwonej papryki
250 ml śmietany 30 %
2 łyżki masła
2 łyżki posiekanego koperku
2 łyżki posiekanej świeżej bazylii
świeżo starty parmezan
sól, świeżo zmielony pieprz
Cebulę i wyciśnięty ząbek czosnku szklimy na maśle. Dodajemy pokrojonego łososia. pokrojone w 2 centymetrowe kawałki szparagi i pokrojone w kostki pomidorki (w wersji bez chili razem z pomidorami dodajemy posiekaną w kostkę paprykę). Jeśli używamy dużego pomidora trzeba go sparzyć, obrać ze skórki i wydrążyć. Polewamy śmietaną i dusimy 10 minut. W tym czasie gotujemy makaron. Do sosu dodajemy posiekaną papryczkę chili, koperek, bazylię i sól. Ugotowany makaron mieszamy z sosem, posypujemy świeżo zmielonym pieprzem i parmezanem.
Kiedy pierwszy raz przeczytałam ten przepis pomyślałam, że można by z tych składników zrobić co najmniej trzy różne sosy do makaronu. Kiedy jednak spróbowałam zrobić go pierwszy raz oniemiałam z wrażenia. Jest perfekcyjny. Przepis pochodzi z jakiegoś starego dodatku do Gazety Wyborczej. Wymyśliłam też wersję dla dzieci, które niekoniecznie lubią chili, ale wersja na ostro jest zdecydowanie najlepsza. W razie czego podaję chili w płatkach do posypania dla tych co lubią ostro.
Od początku maja praktycznie codziennie zjadam albo zielone, albo białe. Są podobno bardzo zdrowe, mają dużo witaminy C i kwasu foliowego, a oprócz tego mało kalorii. I białe i zielone to ta sama roślina tylko różny sposób uprawy. Białe rosną w kopcach czyli pod ziemią, zielone wyrastają ponad ziemię. Zielone są bardziej intensywne w smaku, białe są zdecydowanie delikatniejsze. Zielonych nie musimy obierać, białe tak. W obu przypadkach najpierw trzeba obłamać zdrewniałe końce. Ja robię to w ten sposób, że łapię szparag za dwa końce i delikatnie przełamuję. Powinien pęknąć dokładnie w miejscu gdzie kończy się zdrewniała łodyga. I zielone już można gotować. Białe trzeba obrać. Najlepiej obieraczką do warzyw, tak do 1-2 cm poniżej główki.
W obu przypadkach wrzucamy szparagi do gotującej się, osolonej i odrobinę pocukrzonej wody. Gotujemy od zagotowania zielone 4 minuty, białe 7 minut. Wtedy są jędrne i nie rozgotowane.
Ważne jest miejsce zakupu i świeżość szparagów. Najlepsze są ledwo co zebrane. Czyli prosto od producenta. Kiedy kupujemy w sklepie zwracajmy uwagę na wygląd końców. Jeśli są popękane i bardzo suche to takie szparagi na pewno zostały zebrane dawno temu. Przechowujemy je w lodówce zawinięte w wilgotną ściereczkę.
A to moje ulubione przepisy:
Szparagi z szynką
pęczek białych szparagów
gotowana szynka w plastrach
majonez
szczypiorek
sól
Szparagi obieramy i gotujemy wg tego co powyżej. Studzimy. Plaster szynki smarujemy majonezem i zawijamy w każdy dwa szparagi. Pakuneczek zawiązujemy szczypiorkiem. I już. To klasyka, ale jaka pyszna! Szynka musi być najlepsza jaką możemy kupić.
Zielone szparagi z białym sosem z bazylią
2 pęczki zielonych szparagów
1 obrana cebula
1 ząbek czosnku
6 plasterków wędzonego boczku
2 łyżki orzeszków piniowych
200 ml śmietany 30 %
3 łyżki posiekanej świeżej bazylii
oliwa
sól, świeżo mielony pieprz
Śmietanę zagotowujemy z posiekanymi liśćmi bazylii. Gotujemy około 10 minut. Odstawiamy do ostygnięcia. Do sosu nie dodajemy ani szczypty soli!
Przed podaniem podsmażamy na oliwie posiekany drobno boczek, posiekaną w kostkę cebulę i drobno posiekany czosnek.
Na suchą gorącą patelnię wsypujemy orzeszki pinii i rumienimy je. Uwaga, lubią się przypalać!
Szparagi posypujemy podsmażonym boczkiem. polewamy sosem i po wierzchu posypujemy orzeszkami, świeżo mielonym pieprzem i od razu podajemy.
Ten przepis to absolutny hit wśród moich pomysłów na szparagi. Robię go w sezonie kilka razy i za każdym razem sukces murowany.
Białe szparagi z salsa verde
2 pęczki białych szparagów
pęczek natki pietruszki
pół pęczka świeżej bazylii
1 jajko ugotowane na twardo
1 ogórek kiszony (nie korniszona i nie konserwowy!)
3 fileciki anchois
2 ząbki czosnku
oliwa z pierwszego tłoczenia
sól i świeżo mielony pieprz
Szparagi obieramy i gotujemy w osolonym wrzątku. Studzimy.
Wszystkie składniki salsa verde wkładamy do malaksera i miksujemy na gładki sos. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Sos dobrze jest zrobić wcześniej i trzymać w lodówce, żeby się "przegryzł".
Szparagi polewamy sosem i podajemy. Są boskie! A salsa verde nadaje się do wielu innych rzeczy, takich jak gotowane mięso, ryby lub warzywa.
Pappardelle z Pawii czyli cudowny makaron z zielonymi szparagami
500 g pappardelle
pęczek ugotowanych zielonych szparagów
200 g wędzonego łososia
1 cebula
6 pomidorków daktylowych lub 1 normalny pomidor
1 ząbek czosnku
świeża papryczka chili lub kawałek zwykłej czerwonej papryki
250 ml śmietany 30 %
2 łyżki masła
2 łyżki posiekanego koperku
2 łyżki posiekanej świeżej bazylii
świeżo starty parmezan
sól, świeżo zmielony pieprz
Cebulę i wyciśnięty ząbek czosnku szklimy na maśle. Dodajemy pokrojonego łososia. pokrojone w 2 centymetrowe kawałki szparagi i pokrojone w kostki pomidorki (w wersji bez chili razem z pomidorami dodajemy posiekaną w kostkę paprykę). Jeśli używamy dużego pomidora trzeba go sparzyć, obrać ze skórki i wydrążyć. Polewamy śmietaną i dusimy 10 minut. W tym czasie gotujemy makaron. Do sosu dodajemy posiekaną papryczkę chili, koperek, bazylię i sól. Ugotowany makaron mieszamy z sosem, posypujemy świeżo zmielonym pieprzem i parmezanem.
Kiedy pierwszy raz przeczytałam ten przepis pomyślałam, że można by z tych składników zrobić co najmniej trzy różne sosy do makaronu. Kiedy jednak spróbowałam zrobić go pierwszy raz oniemiałam z wrażenia. Jest perfekcyjny. Przepis pochodzi z jakiegoś starego dodatku do Gazety Wyborczej. Wymyśliłam też wersję dla dzieci, które niekoniecznie lubią chili, ale wersja na ostro jest zdecydowanie najlepsza. W razie czego podaję chili w płatkach do posypania dla tych co lubią ostro.
poniedziałek, 14 maja 2012
Crumble z bananów i mango
Crumble to klasyczny angielski deser. Wariantów tyle ile owoców. Praktycznie każde owoce można zapiec pod pyszną kruszonką. Kruszonkę można robić z różnych rodzajów mąki, dodawać do niej cukier trzcinowy, orzechy, płatki itp. Klasyczny crumble jest z jabłek, ale taki smakuje raczej jesienią. O tej porze roku kiedy nowe owoce dopiero się pojawiają świetne będzie crumble z bananów i mango. Dodatek imbiru i owoców nerkowca nada mu jeszcze bardziej egzotyczną nutkę. Jest naprawdę świetny. Niedługo napiszę o crumble rabarbarowym, po nadszedł już maj i czas rabarbaru.
Potrzeba:
4 banany
2 owoce mango
łyżeczkę mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
2 łyżki masła
3 łyżki cukru trzcinowego
na kruszonkę:
100 g mąki
100 g cukru trzcinowego
100 g masła
50-60 g posiekanych orzechów nerkowca
Banany kroimy w plasterki, mango w kostkę. Mango ma w środku bardzo twardą pestkę, trzeba je obrać ze skórki i potem okrawać dookoła po plasterku, aż dojdziemy do pestki. Taki sposób krojenia zobaczyłam kiedyś w jakimś programie kulinarnym i odtąd skończyły się moje kłopoty z krojeniem mango.
Owoce z cukrem dusimy 5-10 minut na patelni z roztopionym masłem. Dodajemy cynamon i imbir. Przekładamy do prostokątnej ceramicznej formy do zapiekania.
Składniki kruszonki wkładamy do misy od miksera i robimy kruszonkę. Masło przed włożeniem kroimy na małe kawałki. Z braku miksera kruszonkę zagniatamy palcami w misce.
Posypujemy owoce kruszonką i wstawiamy na około 30 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (termoobieg). Pieczemy aż wierzch będzie ładnie przyrumieniony.
Podajemy po 15 minutach z lodami waniliowymi albo śmietaną.
Potrzeba:
4 banany
2 owoce mango
łyżeczkę mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
2 łyżki masła
3 łyżki cukru trzcinowego
na kruszonkę:
100 g mąki
100 g cukru trzcinowego
100 g masła
50-60 g posiekanych orzechów nerkowca
Banany kroimy w plasterki, mango w kostkę. Mango ma w środku bardzo twardą pestkę, trzeba je obrać ze skórki i potem okrawać dookoła po plasterku, aż dojdziemy do pestki. Taki sposób krojenia zobaczyłam kiedyś w jakimś programie kulinarnym i odtąd skończyły się moje kłopoty z krojeniem mango.
Owoce z cukrem dusimy 5-10 minut na patelni z roztopionym masłem. Dodajemy cynamon i imbir. Przekładamy do prostokątnej ceramicznej formy do zapiekania.
Składniki kruszonki wkładamy do misy od miksera i robimy kruszonkę. Masło przed włożeniem kroimy na małe kawałki. Z braku miksera kruszonkę zagniatamy palcami w misce.
Posypujemy owoce kruszonką i wstawiamy na około 30 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (termoobieg). Pieczemy aż wierzch będzie ładnie przyrumieniony.
Podajemy po 15 minutach z lodami waniliowymi albo śmietaną.
Subskrybuj:
Posty (Atom)