środa, 29 lutego 2012

Tartiflette czyli wspomnienia z nart

Kolejne danie, które przypomina nam miłe chwile w Alpach. Tym razem Sabaudia, Alpy francuskie. Tartiflette to potrawa, która według mnie ma co najmniej 4000 kalorii w porcji, ale co tam, na nartach nikt nie liczy kalorii. Można jej spróbować prawie w każdej alpejskiej restauracji. Jednak nie ma to jak trochę się potrudzić i zrobić ją samemu. Podstawą jest ser francuski reblochon. Jest to ser produkowany w Sabaudii.


 Po wyjęciu z opakowania widać, że jest przykryty dwiema cieniutkimi deseczkami. Skąd wziąć reblochon w Warszawie? Ja swój przywiozłam z Francji i to jest jakaś opcja. We Francji jest w każdym supermarkecie, nie tylko w Alpach. Bywa też na pewno w Lelcercu na Ursynowie. Reblochon ma bardzo specyficzny smak i konsystencję,  i trudno go zastąpić innym serem. Przeczytałam jednak gdzieś niedawno, że nasz ser koryciński też może się do tej potrawy nadać. Można spróbować.
Oprócz sera podstawą tego dania są ziemniaki. I stąd też jego nazwa. Tartiflâ po sabaudzku, a tartifle po prowansalsku to po prostu ziemniaki.
A wiadomo, że ziemniaki z topionym serem to wyjątkowo udana para. Do tego jeszcze cebula, boczek wędzony i śmietana. No i 4000 kalorii lekko licząc. Za to przepysznych!
Do tego dania klasycznie podaje się białe wino i sałatę. Jeśli jednak ktoś woli czerwone to czemu nie, tylko raczej lekkie.
Zjadamy i cieszymy się, że pasterze alpejscy mieli tak wspaniałe pomysły na wykorzystanie sera. Oryginalnie zapiekali wszystko na patelni nad ogniskiem. Takiej wersji proponuję spróbować podczas wakacji :)

Potrzeba:

dla 3-4 osób
1 krążek sera reblochon (450g)
4-5 dużych ziemniaków
2 duże cebule (ja używam cukrowych, są łagodniejsze)
100 g boczku wędzonego w plastrach
oliwę
150 - 200 ml śmietanki 18 %
sól, pieprz świeżo zmielony

Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Studzimy i obieramy ze skórki. Kroimy na plastry. 
Cebulę obieramy, kroimy na półplasterki i smażymy na oliwie, a właściwie dusimy. Cebula nie powinna się zrumienić.


Podduszoną cebulę przekładamy do miseczki, a na patelnię wrzucamy pokrojony w paski boczek. Smażymy aż stanie się rumiany i chrupki. Dodajemy do boczku cebulę i mieszamy.
Połowę ziemniaków układamy w naczyniu do zapiekania.


Na ziemniakach układamy cebulę z boczkiem.



I na to kolejną warstwę ziemniaków. Solimy i posypujemy świeżo zmielonym pieprzem. Soli nie należy dawać zbyt dużo, ser jest słony. Polewamy śmietaną. Na wierzchu układamy pokrojony w plastry ser. Ser po wyjęciu z opakowania obskrobujemy nożem, żeby zdjąć nalot, który jest na skórce. Wykrawamy kolorowy znaczek, który może znajdować się z jednej strony i kroimy na dość grube plastry. Przed włożeniem do pieca wygląda tak.


Pieczemy około 30 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (termoobieg). Wierzch musi się ładnie zrumienić, a ser roztopić i razem ze śmietaną otoczyć ziemniaki przepysznym sosikiem. Jeśli zaprosiliśmy gości już od drzwi będą wiedzieli, że coś pysznego ich czeka. Reblochon bardzo smakowicie pachnie. Przyrządzamy michę zielonej sałaty i podajemy. Smacznego!
(Ja przygotowywałam tartiflette z podwójnej proporcji, ale miałam na kolacji 7 osób. Wszystkiego nie daliśmy rady zjeść. Resztę zamroziłam.)



sobota, 25 lutego 2012

Łosoś w buraczkach

Przepyszna przystawka. Przepis Jamiego Olivera. Jamie Oliver to jeden z moich ulubionych współczesnych kucharzy. Jego przepisy są znakomite i smakowite. Kolekcjonuję i książki i przepisy, które pojawiają się w prasie, oglądam programy telewizyjne i buszuję po jego stronie internetowej. Nie trafiłam do tej pory na przepis, który by mi nie wyszedł.
Łosoś w buraczkach to świetna przystawka z wędzonego łososia. Robię ją często i zawsze goście są zachwyceni. Oczywiście jest to jeden z przepisów ekspresowych. Potrzebujemy około 10 minut i danie gotowe. Świeże zioła, którymi posypujemy łososia są obowiązkowe. I pięknie wyglądają i wspaniale smakują. Do tego świeża bagietka, dobre masło i białe wino, albo musujące jak ma być bardzo wytwornie.

Potrzeba:

na 4-6 osób
300-400 g dobrego wędzonego łososia (np. szkockiego)
słoik marynowanych buraczków
100-150 ml śmietany 30 %
skórka starta z 1 cytryny
sok wyciśnięty z 1/2 cytryny
oliwa z pierwszego tłoczenia
listki świeżych ziół: mięty, estragonu, zielonej pietruszki 
sól morska, pieprz


Łososia układamy na ładnym półmisku, rozrywając plasterki na mniejsze kawałki i rozrzucając je fantazyjnie. Buraczki kroimy w plasterki, lub mniejsze kawałki i rozsypujemy na łososiu.
W małej miseczce mieszamy śmietanę z solą, pieprzem, skórką z cytryny i sokiem cytrynowym. Sok powoduje, że śmietana gęstnieje i robi się podobna do twarożku, o to chodzi. Dodajemy 1-2 łyżki oliwy i dokładnie mieszamy do połączenia składników. Polewamy sosem łososia i posypujemy listkami ziół. Podajemy od razu. Smacznego!


środa, 22 lutego 2012

Kaiserschmarren czyli cesarski miszmasz

To jeden z najsmaczniejszych deserów jakie znam. Kiedy jestem w Austrii na nartach nigdy nie mogę sobie odmówić, żeby chociaż raz go nie spróbować. Znany jest we wszystkich krajach dawnego cesarstwa austro-węgierskiego, a powstał oczywiście na dworze cesarza Franciszka Józefa. Stąd jego nazwa. Znany jest też jako omlet cesarski.
Mój przepis jest bardziej wyrafinowany niż wersja podstawowa, która na ogół ma tylko rodzynki. Dodatek likieru pomarańczowego znakomicie wzbogaca smak suszonych owoców. Obowiązkowo podajemy z musem jabłkowym domowym lub ze słoika. Ja użyłam popularnej masy jabłkowej do szarlotki. Było pysznie!

Potrzeba:

5 jajek
125 g mąki
250 ml mleka
2 łyżki cukru
1 łyżkę stopionego masła + masło do wysmarowania formy
1/8 łyżeczki soli
50 g rodzynków
50 g suszonych moreli
50 g suszonych śliwek
100 ml likieru pomarańczowego np. Cointreau 
mus jabłkowy


Morele i śliwki pokroić w paseczki. Razem z rodzynkami zalać likierem i zostawić na przynajmniej godzinę.
Żółtka ubić trzepaczką razem z mąką i mlekiem. Dodać cukier, masło, sól i na końcu owoce.
Z białek ubić pianę. Delikatnie połączyć z ciastem i wylać na wysmarowaną masłem blaszkę. Zdecydowanie należy piec w blaszce, a nie w naczyniu ceramicznym.
Pieczemy 20 - 30 minut w piekarniku nagrzanym do 150 stopni (termoobieg). Wierzch musi być ładnie zrumieniony, a patyczek po wetknięciu w ciasto suchy.
Po wyjęciu z pieca przy pomocy łyżki  i widelca rozrywamy na kawałki i układamy na półmisku lub w innym ładnym naczyniu. Posypujemy cukrem pudrem. Podajemy z musem jabłkowym. Smacznego!


 

Zapiekanka z Nowego Orleanu

Świetne danko, do którego wykorzystamy resztki mięsa z kurczaka, najlepiej z rosołu. Przepis z pewnością zachwyci małe dziewczynki, ponieważ pochodzi z książki "Gotuj z Tianą". Tiana to bohaterka bajki  Disney'a "Księżniczka i żaba". Dziewczynki na pewno będą wiedziały o kogo chodzi. Rzecz dzieje się w Nowym Orleanie, a książka przeznaczona jest dla małych kucharek, ale ma bardzo fajne przepisy i tym samym zachęca, żeby gotować z dzieckiem.
Moja zapiekanka spotkała się z bardzo dużym entuzjazmem wśród moich domowników. Jest to danie typowe dla kuchni amerykańskiej. Bułeczki, które pieczemy na wierzchu to miła odmiana dla makaronu czy ziemniaków.

Potrzeba:

3 łyżki masła
1 dużą lub 2 mniejsze cebule
1 łodygę selera naciowego
2-3 łyżki mąki
1 1//2 szklanki bulionu drobiowego (może być z kostki)
1 1/2 szklanki mleka
po pół łyżeczki suszonej szałwii i tymianku
mięso z gotowanego kurczaka, co najmniej 2,5 szklanki
mała puszka kukurydzy
puszka marchewki z groszkiem
sól, pieprz

na bułeczki:
2 szklanki mąki
1 łyżka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
pół kostki zimnego masła
1/4 szklanki mleka

Na dużej patelni roztapiamy masło i dusimy parę minut posiekaną w kosteczkę cebulę i seler.
Posypujemy mąką, dodajemy bulion i mleko cały czas mieszając ubijaczką.
Dodajemy zioła, pokrojone w kostkę mięso kurczaka i warzywa. Gotujemy jeszcze parę minut.
Smarujemy masłem formę do zapiekania i przekładamy do niej mięso z sosem.
Przygotowujemy bułeczki. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i solą. Dodajemy pokrojone w kawałeczki masło i mleko. Wyrabiamy gładkie ciasto. Ja robię to po prostu w mikserze.
Ciasto rozwałkowujemy na placek o grubości 1,5 cm i przy pomocy małej szklanki lub kieliszka wycinamy bułeczki. Nie mogą być za duże.
Układamy bułeczki na wierzchu masy mięsnej. Tak jak na zdjęciu.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (termoobieg) około 30 minut. Bułeczki muszą się ładnie zrumienić.
Wyjmujemy z piekarnika, studzimy około 10 minut i dopiero podajemy.
Smacznego!


wtorek, 21 lutego 2012

Mussaka wegetariańska

Danie znakomite dla wegetarian, ale nie tylko. My jesteśmy "mięsożercami", a i tak chętnie czasami zastępujemy mięso tofu. Danie można podawać na obiad, kolację, świetne do pudełka na lunch do pracy. Można też zamrozić i zjeść później.
Smak sosu wzbogaca dodatek suszonego oregano i estragonu. Ja ostatnio suszony estragon zastąpiłam mrożonym (kupuję w dziale mrożonek w Leclercu), ale można też dodać świeży. Świeży estragon pojawił się niedawno w supermarketach. Jest znakomity i bardzo aromatyczny. Oregano nie zastępuję świeżym, bo suszone jest bardziej pachnące.
Przepis z książki o metodzie Montignaca. Są tam bardzo dobre przepisy, a do tego podobno zdrowe :)

Potrzeba:

2 spore bakłażany
1 dużą cebulę
2 ząbki czosnku
3 pomidory lub puszkę krojonych pomidorów
2 opakowania tofu (około 250 - 300 gram)
ew. parę łyżek koncentratu pomidorowego (jeśli używamy surowych pomidorów)
suszone oregano
świeży lub mrożony estragon
200 ml śmietanki 12 % lub sojowej
2 jajka
ok. 60 - 100 g startego sera (ementalera lub gruyère, można dostać już starty, co jest bardzo wygodne)
oliwę z oliwek
sól, pieprz

Bakłażany kroimy wzdłuż na plastry. Tak, tak. Plastry nie będą kółeczkami, tylko dłuuugimi plastrami. Gotujemy na parze 15-20 minut, lekko soląc przed ugotowaniem. Ja robię to po prostu w piekarniku parowym, ale myślę, że na wkładce do gotowania na parze w garnku też się uda. Można te plastry ułożyć jeden na drugim i tak będą dobre. Po ugotowaniu zostawiamy do ostygnięcia.
W tym czasie podsmażamy na oliwie cebulę z czosnkiem, uważamy, żeby się nie zrumieniła. Dodajemy pomidory i dusimy parę minut. Jeśli używamy świeżych pomidorów to trochę dłużej i na końcu mieszamy z koncentratem pomidorowym.
Dodajemy do pomidorów oregano i estragon, każdego mniej więcej łyżeczkę. Na końcu wrzucamy pokrojone w drobną kostkę tofu i dusimy jeszcze parę minut. Doprawiamy solą i pieprzem. Sos musi mieć zdecydowany smak.
Naczynie do zapiekania smarujemy odrobiną oliwy. Układamy bakłażany, na to sos i tak powtarzamy raz lub dwa. Ostatnią warstwą muszą być bakłażany.
Śmietankę ubijamy z jajkami i szczyptą soli i pieprzu. Polewamy jarzyny i po wierzchu posypujemy tartym serem.
Pieczemy ok. 30 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (z termoobiegiem). Wierzch musi się ładnie zrumienić, a masa śmietanowo-jajeczna ściąć.
Podajemy kiedy troszkę przestygnie, po 15 minutach. Znakomite jest również na zimno.
Do tego sałata i kieliszek lekkiego czerwonego wina. Smacznego!




piątek, 17 lutego 2012

zupka z pieprzykiem

Przepis na tę zupę znalazłam we francuskim wydaniu "Elle à table". Jest to kolejna odsłona zupy brokułowej, moim zdaniem szczególnie udana. Dodatek ziaren czerwonego pieprzu (suszonego) jest właśnie tą "kropką nad i". Czerwony pieprz w ziarnach jest w ogóle znakomitym dodatkiem do wielu potraw. Na przykład do sałaty z wędzonym łososiem. Warto z nim poeksperymentować. Nie jest łatwo go dostać. Na pewno jest w dziale spożywczym "Marks&Spencer". W supermarketach nie znalazłam, można dostać tylko marynowany.
Smak zupy dodatkowo wzbogaca dodatek masła. Nie jest to w związku z tym zupa dietetyczna, ale jest zima i trzeba jeść solidne posiłki :) Zupę robi się błyskawicznie.

Potrzeba:
600 g brokułów (ja wzięłam po prostu dwa i obcięłam z nich same różyczki)
2 ziemniaki
1/2 cebuli
50 g masła (a nawet troszkę więcej)
100 ml mleka
50 ml śmietany 18 %
kostka bulionu drobiowego
pieprz czerwony suszony w ziarnach

Umyte brokuły podzielić na różyczki. Ziemniaki obrać i pokroić na kawałki. Posiekać cebulę.
Roztopić część masła w rondlu i zeszklić na nim cebulę. Dodać brokuły, ziemniaki, zalać wodą do wysokości warzyw, nie więcej. Wrzucić kostkę bulionową, posolić i popieprzyć. Gotować ok. 20 minut. Uważać, żeby nie za długo, bo brokuły stracą kolor.
Zdjąć z ognia, dodać mleko i zmiksować. Dodać resztę masła i śmietanę. Doprawić do smaku.
Pieprz rozgnieść w moździerzu. Podawać zupę posypaną rozgniecionymi ziarnami pieprzu. Smacznego!


poniedziałek, 13 lutego 2012

Racuszki z truskawkami

Racuszki z truskawkami zamówiła dla siebie i swojej przyjaciółki moja córeczka.
Truskawki właśnie pojawiły się w supermarketach. Oczywiście są przywiezione gdzieś z daleka, wyglądają pięknie, ale smak już nie ten. Jednak dodane do racuszków uwalniają trochę truskawkowego aromatu. Na więcej trzeba będzie poczekać do czerwca.
Kiedy kupujecie truskawki wybierając pudełko obróćcie je do góry nogami i zobaczcie jak wyglądają z drugiej strony. Niestety często właśnie tam są zgniłe. Jeśli wyglądają dobrze można kupować. Trzeba je tylko szybko zużyć. Źle się przechowują.

Potrzeba:
200 g mąki pszennej
100 g cukru pudru (tego z wanilią :)
małe opakowanie cukru waniliowego
łyżeczkę proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody oczyszczonej
1 jajko
łyżkę stopionego masła
250 ml maślanki lub kefiru (może być trochę więcej, ale ciasto nie może być za rzadkie)
250 g truskawek (jedno opakowanie)


Wszystkie składniki ciasta wrzucamy do blendera i miksujemy na gładkie ciasto. Dodajemy pokrojone w kawałki truskawki.
Patelnię rozgrzewamy z odrobiną oleju. Uwaga patelnia nie może być zbyt gorąca. Ja smażyłam racuszki przy mocy kuchenki 6, a potem nawet 5 (kuchenka indukcyjna). Jeśli rozgrzejecie patelnię zbyt mocno racuszki zbyt szybko się zrumienią, a w środku będą surowe.
Nakładamy porcje ciasta na patelnię i smażymy na rumiano z obu stron.
Podajemy posypane cukrem pudrem.
Oczywiście owoce mogą być dowolne. Znakomite będą z jabłkami, wtedy warto posypać je po usmażeniu odrobiną cynamonu. Latem można dodać jagody, maliny, jeżyny. Można też użyć owoców mrożonych. Znakomite są mrożone maliny.
Racuszki jemy na śniadanie, deser, podwieczorek, kolację. Kiedy mamy ochotę. Smacznego!









wtorek, 7 lutego 2012

na dobry początek

Lubię gotować. Sądząc po ilości blogów kulinarnych nie ja jedna. Jednak w kuchni każdy przepis inspiruje. I dlatego ten blog. A poza tym, żeby wreszcie zacząć zapisywać własne pomysły, bo inaczej uciekają w przeszłość.
Czemu "Tymianek i wanilia"? Tymianek, bo lubię jego świeży zapach i delikatne małe listki, które nawet zwykłej sałacie dodają uroku. A wanilia, jej zapach i malutkie czarne ziarenka są dla mnie kwintesencją wszystkiego co słodkie. Włóżcie pustą już laskę wanilii do słoika z cukrem pudrem, a zamieni się w słoik cukru waniliowego. Pomysł mojej Mamy, który z powodzeniem stosuję od lat.
Jednym słowem będzie i słono i słodko.

Na dobry początek słodkie pomidorki czyli "Tomates confites". Trochę smaku lata w mroźną zimę.

Potrzeba:
kilka opakowań pomidorków albo daktylowych albo śliwkowych, koktajlowe są zbyt soczyste
oliwę
sól
cukier puder (tym razem bez wanilii ;)
można też dodać: czosnek, oregano lub tymianek lub inne zioła


Pomidorki kroimy na połówki i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Skrapiamy oliwą. Solimy. Posypujemy cukrem pudrem, którego absolutnie nie żałujemy. Wyobraźcie sobie, że posypujecie suto szarlotkę. Ewentualnie dodajemy wyciśnięty czosnek i zioła, świeże lub suszone.


Tak przygotowane pomidorki wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Piekarnik musi być nagrzany tylko do 100 stopni! Pieczemy, a właściwie "konfitujemy" przez co najmniej 2 - 2,5 godziny.
Podajemy na ciepło lub zimno, do sałaty, mięsa, sera. Pomysłów tyle ilu kucharzy. Smakują naprawdę "pomidorowo". Smacznego!